Co łączy polskie sądy i szpitale?

 

Pewna pani posądziła pewnego pana, że założył lewe konto na znanym portalu i pozwolił sobie na obśmianie jej niczym norka.

Ponieważ jej godność została naruszona, postanowiła dołożyć roboty najbliższemu sądowi (a ten ledwo dyszy i bez jej dziwnych pomysłów), do którego udała się tam wespół ze swoim znajomym mecenasem, aby dopaść gościa, którego w jakimś dziwnym (ale nie pijanym, bo – jak zapewnia - nie pija) widzie uznała za podwójnego (a nawet potrójnego) agenta. Z jednego zarzutu, czyli z bycia trzecim wycofała się bez wyjaśnień i przeprosin, zatem poprzestała na zdwojeniu, ale oczywiście niczego – jak zapewnia - nie nadużywa.

Zeznała jak zeznała, w końcu sądy wysłuchują rozmaitych idiotyzmów w swoich dostojnych murach i istnieją od lat, natomiast ich sędziowie mają się coraz lepiej, bowiem otrzymują systematyczne, pewne i coraz większe wypłaty, choć wielu z sędziów to obiboki, lewusy, „profesjonaliści”, a niektórzy nawet są przestępcami. Jeden z nich (uczciwy, nie obibok i nie lewus, jednak nie błysnął profesjonalizmem w sprawie IC692/09) – gdański sędzia uznał jej konfabulacje za fakty i przyjął, że gość miał to lewe konto, zatem pani nie mogła sfałszować podpisu, jedynie zmieniła jedno nazwisko na drugie. Jej manipulację przy podpisie nazwał omyłką, wykazując się całkowitą amatorszczyzną.

Pierwszy proces zakończył się podczas leczenia pozwanego (bajpasy) i bez jego obecności (nie został poinformowany nawet o dniu wydania wyroku i o jego wydaniu), zaś drugi toczy się z przerwami do dzisiaj (zwolnienia lekarskie sędzi). Proces mógłby trwać krócej, a tak końca nie widać...

Dlaczego sądy (w sprawie cywilnej i karnej) nie wpadły na pomysł badania dziennikarza wariografem? Byłoby to zbyt proste i tanie? Media właśnie podały, że badania wariografem są szybkie, tanie i usprawniają śledztwo. W ciągu trzech lat liczba ekspertyz wykonywanych przez specjalistów wzrosła trzykrotnie. Dlaczego zatem w dwóch sprawach dotyczących pomówienia dziennikarza przez pisarkę, nie został on przebadany tym urządzeniem, choć robi ono coraz większą furorę w Polsce? Czyżby sędziowie obawiali się, że ich zakorkowane na lata sprawy znacznie przyspieszą i już nie będą tacy ważni w społeczeństwie? Jak dziewiętnastowieczni robotnicy, którzy stracili na znaczeniu po wynalezieniu maszyn tkackich? Ale wówczas rozwój ten nazwano rewolucją przemysłową, zaś wariografy już dawno zostały wynalezione, jednak – jak sugerują media – nie znalazły u nas swego szerokiego zastosowania.

Podobno możliwość zastosowania badań jest nieograniczona - od kradzieży zapałek po zabójstwo. Według jednego z biegłych – wariograf ogranicza krąg podejrzanych oraz weryfikuje ich prawdomówność oraz świadków, także postawione tezy. Dlaczego zatem nie zastosowano tego przydatnego urządzenia w Gdańsku? Dlaczego przyjęto bez żadnych zastrzeżeń fałszywe zeznania pisarki? Może na te pytania w końcu ktoś odpowie?!

Natomiast fachowcy podkreślają, że wariograficzne badania to również jedna z najtańszych metod kryminalistycznych, zwłaszcza jeśli jest wykonywana w policyjnym laboratorium. Ta metoda nie jest wciąż należycie wykorzystywana, a przecież to mogłoby usprawnić więcej śledztw. Dlaczego polskie sądy nie zlecają takich badań, przez co procesy są wydłużone i więcej kosztują? Kto za to płaci? Ano pan, pani, my wszyscy!

Nie tylko w sądach mamy skandale. Także w szpitalach, które również podlegają Państwu.

Pisarka zmyśla, czyli buja po sądach, ale bujanie społeczeństwa to również specjalność decydentów na styku medycyny i organizacji pracy. Oto 67-letnia Zofia Buja, która jak najszybciej powinna przejść poważny zabieg, na swoją szansę musi czekać do... 2018 roku. Szpital w Ustroniu, jedna z najlepiej wyposażonych (za nasze pieniądze!) placówek tego typu w Polsce, poinformował listownie pacjentkę, że czas oczekiwania na przyjęcie wynosi ponad... 7 lat. Dyrektor szpitala gorąco przeprasza i twierdzi, że proponowany okres oczekiwania wynika z kontraktu z NFZ. Jego szpital jest niewykorzystany przez ponad 100 dni rocznie. I takimi sprawami powinny zajmować się właściwe organa, choćby na podstawie uprawdopodobnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa Państwa przeciwko zdrowiu Obywatela (tu pani Zofii Bui, ale przecież problem jest powszechny i wielu naszych obywateli żyje w ustawicznym zagrożeniu wygenerowanym przez wadliwe państwowe procedury albo z powodu nieprzestrzegania poprawnych procedur). Zwróćmy przy tym uwagę na fakt, że szpital wysłał list z informacją, podczas gdy sąd, jakże ważnej wiadomości, nie wysłał...

Organa także powinny zająć się skonfabulowanymi zarzutami przedstawionymi w gdańskim sądzie, na podstawie których skazano polskiego obywatela. Okazuje się, że togowcy nie wystąpili do portalu NaszaKlasa z prośbą o przekazanie danych użytkownika, którego pewna nawiedzona (rewelacyjnymi – według niej – ustaleniami) a (skądinąd) inteligentna obywatelka uznała za inną osobę, wobec której wszczęła dwa procesy, wystawiając polski wymiar sprawiedliwości na pośmiewisko w dziedzinie wolności słowa i to w Gdańsku, co w tym wolnym (tak w sensie walki o wolność słowa za komuny, jak też z oficjalnej nazwy przed wojną) mieście, jest szczególnie groteskowe. Sędziowie bazujący jeszcze na komunistycznych studiach, metodach i prawie, nie mają pojęcia o sposobie prowadzenia procesów, kiedy padają wyssane z palca zarzuty dotyczące słynnego art. 212 Kk; po prostu nie potrafią oddzielić prawdy od konfabulacji.

Całe polskie sądownictwo tumanieje więc w sytuacji dość niecodziennej –pozwany nie otrzymuje informacji o wyroku, który staje się po pewnym czasie prawomocny, co uniemożliwia wniesienie apelacji, kiedy ta szokująca wieść w końcu dociera do najbardziej zainteresowanej osoby. Kto opracuje procedurę, która uniemożliwi popełnienie takiego błędu w przyszłości? I kto mądrze zagospodaruje kosztowne specjalistyczne urządzenia medyczne, skracając szokująco długie okresy oczekiwania na wykonanie zabiegów?

Procedury sądowe i szpitalne stosowane w Polsce stawiają to sympatyczne państwo w gronie zaściankowych kraików, a przecież leży ono w centrum Europy i zamieszkiwane jest przez największą liczbę unijnych Słowian. 

 

Panie Prezesie Sądu Okręgowego w Gdańsku, dlaczego Pański sędzia popełnił aż tak wiele błędów a do tego uwierzył kłamczusze, nie zaś oświadczeniu pozwanego? I dlaczego nie zwrócił się do admina NK o dane osoby, którą pisarka uznała za pozwanego? Dlaczego nie zastosował wariografu? Dlaczego, w końcu, sędzia nie powiadomił pozwanego o planowanym terminie ogłoszenia wyroku?